NOWOROCZNE POSTANOWIENIA

No i tak. Sylwester minął. Kac - jeden i drugi - także. Dobrze w zasadzie, że już ten nowy rok przyszedł. Można w końcu coś postanowić. W sensie, zmienić. W życiu, czy generalnie jakoś. Coś. Kalendarz już kupiony. Taki jest piękny, różowy, że w grudniu na pewno nie wyrzucę go pustego, tak jak do tej pory. Bo to brzydkie kalendarze były. Poza tym, przecież mam wszystko zapisywać. Żeby nie zapominać. Mama kazała. Jakoś z tej głowy wszystko szybciej wyparowuje niż z papieru. Z papieru to tylko z dymem przecież. Hehe. No dobra. Bo ja sobie pitu tu, pitu tam, a lista sama się nie zrobi. O! Mam!
Lista postanowień:
1. Nie spóźnić się z PITem. Wezwanie z Urzędu Skarbowego nigdy pozytywnych odczuć nie przywołuje.
Może życia to o 180 stopni nie zmieni ale o 360 to już może. Hehe, ja to jednak jestem zabawna, powinnam się jakoś wyzewnętrznić. Bloga jakiegoś może założę, czy coś. No dobra. Dalej.....Pfff. W zasadzie co ja mam zmieniać. No może...
2. Schudnąć...trochę.
A nie lepiej, bo cycki spadną. Ugh..co za głupota z tymi postanowieniami. No ale wszyscy o tym. To o czym ja będę gadać. Nie o wyprzedażach przecież. O nich się nie gada. Z nich się korzysta....O!
3. Zacząć oszczędzać.
No nie, żeby jakoś przesadnie w skąpstwo popadać. Po prostu...nie latać od połowy miesiąca na obiady do mamy.
4. Kontynuować Zadbać o rozwój osobisty.
Ogólnie tak jakoś brzmi. No i w sumie dobrze. Wszystko pod to można podłożyć, żeby nie było, że żadne postanowienie znów nie dotrzymane. Oglądanie seriali też rozwija. Szczególnie jeśli są po angielsku a lektor za głośno nie jazgocze.
5. Jeść więcej warzyw.
Matko jakie to szczęście, że frytka też warzywo. A olej rzepakowy to samo zdrowie. Nikt mi nic nie zarzuci. Prawa nie ma.
6. Więcej się ruszać. Generalnie ruszyć dupę z kanapy wygodnej z resztą jak nie wiem co, w zimę szczególnie.
Sądząc po tłoku w przymierzalni na siłowni i kolejkach do orbitreka - genialnego urządzenia dla leniwodupnych - nie tylko ja na ten genialny pomysł wpadłam. Ale nic to! W marcu będą już pustki a ja będę bliska otrzymania tytułu królowej fitnessu.
7. Zrezygnować z alkoholu.
W sensie w tygodniu, bo nie w weekendy przecież. No chyba, że imieniny czyjeś wypadną. Czerwone wino się nie liczy, bo ma polifenole i inne pierdoły, a te na zmarszczki mają wpływ dobroczynny. Na wszystko zresztą. Szczególnie na dobry nastrój. Nie ma się co przesadnie umartwiać.
8. Sprzątać w mieszkaniu.
No chyba, że będę zmęczona.
Zgłupieć można, słowo daję. Do 10 dobijam i ani ćwierci postanowienia więcej.
9.Hmm....hmmm........O!! Nie jeść słodyczy!! Hehehe...żarcik taki, co ja się będę oszukiwać.

A w dupie. Co ja będę do 10 dobijać, skoro już jestem zajefajnaprawieidealna. Jak 1/3 z powyższych się uda i tak będę do przodu. A gadać nie będę o mych cudnych postanowieniach za dużo, coby nikt do końca roku czegoś nie spamiętał. Wiadomo, że milczenie złotem, srebro zaś mową....czy jakoś tak, no może się przyłożę do tego samorozwoju. Anyway..sama będę słuchać, notować i pod koniec roku wypominać. Ha!


Komentarze