KRÓLOWE BALU

Lato rządzi się swoimi prawami. Wiadomo że słońce, że ciepło, że ciała odsłonięte zbyt mocno nieco zazwyczaj. No ale jak ciepło to trudno okrywać się silnie - chyba, że na muslim przechodzić ochotę się ma. No ale jak się nie ma, to się odkrywa co nieco tam i tu. Zbyt wiele jak wspomniałam już wyżej. Zazwyczaj - nie, że zawsze - w pracy jest proper i guziczek pod szyję zapętelkowany. Anyway...dziewczęta i chłopcy maści wszelkiej i narodowości słońcem doenergetyzowani, na zabawę silnie nastawieni udają się w wieczory weekendowe do  przybytków co modniejszych (ewentualnie co tańszych, co komu w smak) coby nieco od pracy ciężkiej, szefa wrednego i kolegów zidiociałych odetchnąć. Ewentualnie miłość życia znaleźć, bo to singlowanie niby fajnie ale mogłoby się w cholerę już skończyć.

Tak więc ubierają się chłopcy i dziewczęta w outfit'y które udają tylko, że istnieją i ruszają na podbój wszystkiego co się podoba i tańczy w miarę nieco, by na przyszłomiesięczne wesele u kuzyna się nadawało. Biforek u znajomych, bo wino z lidla lepsze niż barowe, a tańsze jakby o 3/4, rozmowy o sensie istnienia i wyprzedażach w Zarze, wino, poprawki przy lustrze nieswoim, wino, sesja pijacka, bo bez tego wieczór się jednak nie liczy i można iść zdobywać świat (o sorry, wino przed jeszcze) - albo chociaż Centrum Warszawy. Uber zamiast taxi, bo modne to i tanie, więc why not? Premium może być, coby na Clio nie trafić i jesteśmy w domu. Znaczy poza.

Tak, ostatni akapit dotyczy jedynie lasek i za cholerę nie wiem jak wyglądają bifory męskie czysto ale usłyszałam ostatnio, że męskie wyjścia bez lasek są nudne w cholerę, zakładam więc, że są do dupy.

Centrum Warszawy według rzeczonych zamyka się w obrębach klubu (-ów), które akurat tego weekendu wydały się atrakcyjne na tyle, by zaszczycić ich coweekendowych odbiorców swą nadobną obecnością. Wchodzić należy pewnie i bez kolejki, bo kto jak kto..ale "my w kolejce nie stoimy" rzucając okrycie wierzchnie na pierwsze lepsze fotele, tudzież chillout'owe kanapy, bo wiadomo, iż bez okryć wierzchnich wygląda się lepiej o niebo, a nawet dwa. Wachlując rzęsami sztucznymi, bo klima słaba, a i dobrze to wygląda ruszyć należy do baru  największego, gdyż tam się życie w życiu toczy. Po zamówieniu drinków kolorowych odwrócić się można od barmana przystojnego ale cóż i uwagę całą zwrócić na parkiet, a parkietu na siebie - oczywiście dużo zależy od długości rzęs sztucznych - te im dłuższe, tym lepsze, odwrotnie proporcjonalnie do długości sukienki z zeszłorocznej wyprzedaży. Tańczyć należy z gracją, nie z pasją. Pasja w tańcu powoduje pot na czole i głupie miny na zdjęciach na klubowym funpage'u. A to jak wiadomo niewskazane. Podrygiwanie wystarczy. Najlepiej w rytm - o ile się da - no ale jak się nie da, to też nic nie szkodzi. Po drugiej pieśni podrygiwanie znudzić się nieco może, a i wyglądać nieco dziwnie, gdyż reszta cała towarzystwa zasad ogólnie przyjętych nie zna i podskakuje jak małpy, tańcem zwąc te wygłupy. Przez chwilę nawet nie pomyślą jak głupimi zdjęciami na FB zaskutkuje to na początku już przyszłego tygodnia, jak tylko fotograf wytrzeźwieje.
Ewentualne rozbrykanie wskazane jest jednak w sytuacjach wyjątkowych, gdy u boku pojawi się modny chwilowo celebryta, ewentualnie gdy ze względu na swą wyjątkowość trafimy na scenę, z której za skarby żadne zepchnąć dać się nie wolno. Wtedy można. Scenę punktuje się podwójnie, gdyż celebryta uwagę na sobie niesłusznie skupia, a ze sceny widać wszystko trzy razy szybciej i lepiej. No i Ciebie widać też. To w sumie najważniejsze. No więc scena liczy się jednak trzy razy bardziej niż pięciosekundowy celebryta. Co najmniej. No ale jak babcia mówiła - jak się nie ma co się lubi...anyway - wszyscy wiemy po co na tę imprezę polazłyśmy - wesele coraz bliżej, suknia zakupiona, a liczbę gości do piątku przyszłego potwierdzić trzeba. Tak więc rzęsami wachlować silniej należy, biodrami kręcić jak królowa samby na karnawale w Rio, a uśmiechać się szeroko jak modelka w reklamie Blend-a-med - szerzej też można. Po czasie jakimś, umilonym - wciąż odczuwalnym - lidlowym, jakże pysznym winem, wzmocninym klubowym drineczkiem zorientować się można, iż zabiegi owe męczące są nieznośnie i pot powodują nie mniejszy niż głupkowate skakanie pobocznych, o minach głupich na klubowym FB nie wspominając, efektu żadnego przy tym nie przynosząc. W owym czasie pewne jest już, iż zły klub wybrany został, można zatem zapomnieć o wyglądzie nienagannym i prędko do baru po kolorowego pocieszyciela się udać. W porach późniejszych, w baru okolicach toczą się rozmowy, których pamiętać next day nie należy, a nawet jak się pamięta, to się udaje, że jednak nie, tak więc tematu rozwinąć nie ma jak i po co też nie. Przy barze szybko mija 5 minut, ewentualnie 2 godziny, make up starannie dopracowany magicznie z twarzy znika i sztuczne rzęsy nie pomagają już nawet. Wtedy resztki świadomości zachowując z miną królowej kurtkę z fotela zabrać trzeba, po czym ubera szybko zamówić i zejść ze sceny w miarę godnie należy. W poniedziałek i tak dowiedzą się wszyscy iż królową weekendu zostałam, wszak czego facebook nie zanotował nigdy się nie wydarzyło. Suknia jest, wesele coraz bliżej, a ja pójdę sama i furorę zrobię.

Komentarze